czwartek, 5 kwietnia 2012

Rozdział 2

    Sebastian pchnął nogą drzwi mieszkania. Z wnętrza kamienicy wyfrunął tuman kurzu. "No tak, nikt nie sprzątał tu od długiego czasu" pomyślał chłopak wchodząc do środka. Po kilku krokach zaczął zastanawiać się co skrzypi w tym domu głośniej - drzwi czy podłoga. Przystanął i rozejrzał się. Wszystko wyglądało tak jak tego dnia gdy opuszczali to miejsce. W kuchni na końcu korytarzyka wciąż stała lodówka, kuchenka, mikrofalówka, oraz stół z krzesłami, w salonie nadal stały fotele i puste wazony na niskim stoliku, w sypialni zaś stelaż łóżka. Mimo zalegającego wszędzie brudu, było tu bardzo swojsko. "Wystarczy to tylko wysprzątać" pomyślał mężczyzna i zaraz wziął się do roboty. Najpierw odkurzył wszystkie pokoje i starł kurz ze wszystkich powierzchni. Później wniósł swoje rzeczy i porozstawiał w odpowiednich miejscach. Nie był pedantem, ale nie miał też zbyt wielu rzeczy więc póki co stały w dobrych miejscach. Sebastian zaśmiał się widząc porządek. "Jestem ciekaw jak długo to wszystko będzie tak leżało. Zbyt to poukładane" powiedział w duchu.
 

póki co koniec bo mi się nie chce :P

Przepraszam :(

Miałem problem z komputerem i nie mogłem wrzucić poniaczy, ale na pocieszenie zaczynam drugi rozdział ;)

piątek, 30 marca 2012

Poniaczy czas!

Od jutra zaczynam poniaczową serię, czyli będę wrzucał moje rysunki sławnych postaci jako My Little Pony :P

sobota, 10 marca 2012

Rozdział 1

- Znów podsłuchiwałeś?- zapytał Colin
- Nie, po prostu przechodziłem właśnie obok i...
- Dobrze nie kończ już, i tak wiemy, że nadstawiałeś uszu- warknęła Holly. Sebastian zignorował ją. Chłopak nie lubił narzeczonej swojego przyjaciela. Byli swoimi przeciwieństwami - ona czysta i poukładana młoda pani prezes, on niedbający o nic grabarz. Starali się jednak nie kłócić zbyt często z uwagi na Colina, który dla nich obojga był bardzo ważny.
 Czarnowłosy obrócił się na pięcie i zaczął zmierzać do wyjścia, jednak przyjaciel zatrzymał go. Gdy szatyn odwrócił głowę, wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Znów to samo, ten sam temat, ten sam problem Holly -  "Nie mogę z nim wytrzymać". Powróciło wspomnienie ostatniej rozmowy na ten temat.

    Sebastian dobrze pamiętał tamten dzień. Usiadł wtedy na krześle przy okrągłym czteroosobowym stole w starym mieszkaniu przyjaciela i jego dziewczyny. Miał kaca, kręciło mu się w głowie chciał zasnąć choćby na tu i teraz. Ubrany był tylko w bokserki w serduszka, bo w takim stroju dotarł do domu po nocnej imprezie u kolegi. Wtem do kuchni wbiegła Holly gotowa by wyjść do pracy. Spojrzała na siedzącego chłopaka.
- Nie mógłbyś się ubrać?- rzuciła w jego stronę włączając czajnik - nie chcę oglądać twoich majtek
- A co? Coś się nie podoba? Z resztą nie mam nic do ubrania. Wszystko jest na górze a tam chyba nie... - zasnął. Tego wieczora odbyła się rozmowa, do jakiej miało dojść jeszcze nie jeden raz.

   Holly znowu miała pretensje o to samo. Nie mogła zaakceptować tego, że Sebastian jest człowiekiem zupełnie innym niż ona.
- Musisz to zrobić. Mam tego dość. Albo on albo ja.
"Co zrobić?" myślał Colin "nie mogę przecież zrezygnować z miłości swojego życia. Więc stracę przyjaciela. Czasem trzeba coś poświęcić dla dobra innego..."
- Sebastian...- zawahał się - przepraszam, ale nie możemy już dłużej... Musisz odejść. Możesz zamieszkać w naszym starym mieszkaniu, tym nad sklepem. Nie jest jeszcze sprzedane. Właściwie jest już twoje, bo kiedyś przepisałem wszystkie dokumenty na ciebie, chociaż o tym nie wiesz. Miałem dać ci klucze na urodziny w zeszłym roku ale...- nie dokończył, bo zobaczył, że przyjaciel już odszedł.
    Sebastian usiadł na łóżku i omiótł pokój spojrzeniem. Nie chciał się przeprowadzać. Tu mu było dobrze. Przecież nie sprawiał wielkich problemów, ot czasem wrócił (tak jak tamtego pamiętnego dnia ostatniej rozmowy) półnagi do domu, albo przyniósł stertę nowych książek które tak uwielbiał i które później leżały rozrzucone w różnych częściach domu. Jednak nigdy nie zauważył by aż tak przeszkadzała wszystkim jego obecność. Wziął się jednak w garść i zaczął pakować wszystkie swoje rzeczy do kartonów walizek i toreb, których na szczęście miał pod dostatkiem. Zaczął od wyciągnięcia ubrań z szafy. Otworzył ją i jak zwykle omiótł go zapach środka przeciw molom. Gdy opróżnił mebel, zauważył, że coś błyszczy w jego kącie. Był to śliczny pierścionek z diamentem, który chciał dać swojej ukochanej na zaręczyny. I znowu wygrzebał w swojej pamięci wspomnienie.

    Słońce świeciło jasno nad parkiem. Sebastian i jakaś dziewczyna o blond włosach spiętych w luźny warkocz szli powoli alejką.Chłopak obejmował ukochaną w pasie. Nic nie mówili, tylko czasem spoglądali na siebie z uśmiechem. Po pewnym czasie usiedli na ławce i zaczęli się całować. Jednak czarnowłosy przerwał to wyglądając jakby przypomniał sobie o czymś ważnym. I rzeczywiście. Wyciągnął z kieszeni pierścionek. Blondynka wytrzeszczyła oczy, pokręciła głową, po czym odeszła. Już nigdy się nie zobaczyli.


    Wrzucił pudełeczko do torby szybkim ruchem. Nie chciał go narazie oglądać. Tymczasem wziął się za zdejmowanie kolejnych rzeczy ze sterty na biórku. Zdjął ze szczytu fotografię i kilka kartek. Były to zdjęcia z jego ostatniej wycieczki wakacyjnej z Colinem, kartki zaś listami od matki, które dostawał co tydzień. Ostatni miał datę 12. III. 2005r. i napisany został w szpitalu w Kalifornii gdzie chłopak był tylko dwa razy - w hospicjum i na pogrzebie. Nie miał pieniędzy by pojechać do matki, a głupio mu było prosić Colina o kolejną przysługę. Obecnie jego dług wynosił 4000 funtów. To więcej niż roczne zarobki grabaża, tak Sebastian trudnił się grzebaniem zmarłych. Sam też odprawił ceremonię ostatniego pożegnania matki. W tym przedśmiertnym liście pisała:
"Synku
Wiem że to już koniec. Dłużej nie wytrzymam, rak wyniszcza mnie do tego stopnia. Podsłuchałam rozmowę lekarzy, mówili, że zostało mi niewiele czasu, dlatego proszę przyjedź do mnie, chcę zobaczyć cię jeszcze ten ostatni raz.
Całuję mama"
Tak krótki list, napisany chwiejnym pismem konającej matki wywołał u niego więcej emocji niż znalezienie pierścionka. Po jego bladym policzku spłynęła wielka łza.

Koniec rozdziału 1
I jak? musiałem tu skończyć pierwszy rozdział bo myślałem że się popłaczę ;)

środa, 7 marca 2012

Prolog

   Colin przeszedł przez pokój starając się zrozumieć sens słów siedzącej na fotelu Holly. "Ten chłopak ma problemy, zostaw go". Zostawić przyjaciela? Przecież znali się od podstawówki. Nikt nie lubił wtedy ani Colina, ani tego chłopca w za dużej, zszarzałej koszuli, znoszonych butach i starych spodniach, wyglądających jakby ubierane były przez co najmniej 4 pokolenia. Jak mógłby go odrzucić, powiedzieć by wyniósł się z jego domu? Nie potrafił zignorować tego ponurego dwudziestolatka, który mieszkał w jego domu. Na jednej szali leżała przyjaźń na drugiej miłość. Co wybrać? W którą stronę pójść?
- Na pewno nie zniesiesz go już dłużej?- zapytał narzeczoną z wyraźnie widoczną w głosie nadzieją
- Jestem tego pewna tak jak faktu, że nazywam się Holly Black
Mężczyzna milczał znów wędrując od kominka, do kredensu stojącego naprzeciwko.
- Sebastian, możesz przyjść tu na chwilę?
   Zanim zdążył dokończyć ostatnie słowo, drzwi salonu uchyliły się. Stał w nich wysoki, chudy mężczyzna ubrany w białą koszulę z postawionym kołnierzykiem, czarną marynarkę, czarne spodnie i trampki. Na jego długim nosie znajdowały się okulary połówki. Koścista, szczupła, blada twarz poznaczona była licznymi bliznami. Włosy miał ciemne, przetłuszczone, dotykające końcówkami kosmyków ramion.
- Wołałeś mnie?
to be continued